Boże Narodzenie w Bullerbyn, Astrid Lingren


Nagle z miłej jesieni wskoczyliśmy w żelazny uścisk zimy. Aura za oknem i zbliżające się święta zdecydowanie wpływają na dobór naszych lektur. Ostatnio królowało u nas Boże Narodzenie w Bullerbyn Astrid Lingren z il. Wiklanda

W dzieciństwie "Dzieci z Bullerbyn" nie należały do moich ulubionych książek, jednak teraz, po latach miło mi się do nich wraca. Z przyjemnością czytam je Frankowi i pewnie za jakiś czas bliźniakom. Marysia przeczytała, jednak stwierdziła, że trochę to nudne było. Mnie urzeka ciepła atmosfera, życzliwe relacje między dziećmi i dorosłymi, i oczywiście sielskość i spokój Bullerbyn, który trudno odnaleźć w dużym mieście.

"Boże Narodzenie w Bullerbyn" wprowadza nas w czas przygotowań przedświątecznych, w atmosferę i urok tych dni. Zapach pierniczków, robienie ozdób, wspólne ścinanie i ubieranie choinki, pomaganie rodzicom i osobom starszym i samotnym, a wszystko to w atmosferze miłości i radości.

Kolędowanie przed każdym domem dzień przed Wigilią i składanie sobie świątecznych życzeń, ciepło ognia płonącego w kominku i zapach czerwonych jabłuszek...
Wigilia w odświętnych strojach przy stole oświetlonym świecami i suto zastawionym własnoręcznie zrobionymi przysmakami. Czytanie przez ojca opowieści o malutkim Jezusiku w żłobku i rodzinne śpiewanie Cichej nocy.
A potem przyjazd Świętego Mikołaja najprawdziwszymi saniami, do tego pełnymi prezentów! A po rozpakowywaniu podarków jazda do kościoła saniami z pochodniami! Bajka!
Dla nas, mieszkańców strzeżonych osiedli i bloków, nie znających sąsiadów z klatek obok - to brzmi jak abstrakcja. Ale grzeje serce!

Boże Narodzenie w Bullerbyn
Astrid Lingren
il. Ilon Wikland,
Zakamarki, 2007.









Komentarze