Pelikan. Opowieść z miasta, Leena Krohn, Manuel Blazquez


Czytam dzieciom dla dzieci. Ale są takie książki, które uświadamiają mi, że robię to także dla siebie. "Pelikan. Opowieść z miasta" jest jedną z nich. 
Przepiękna, nastrojowa opowieść o pelikanie, który chciał zostać człowiekiem. I chłopcu, który miał tyle wrażliwości i otwartości, że jako jedyny pod ludzkim ubraniem dostrzegł ptaka. I rodzącej się przyjaźni. A także samotności.

Chłopiec trafia do miasta - przeprowadzka spowodowana jest rozwodem rodziców. Obce miejsce, obce środowisko. Sąsiad z bloku od razu przyciąga jego uwagę. Swoją innością. I od razu widzi w nim pelikana. A pelikan? Pelikan zafascynowany człowiekiem opuszcza swoje rodzinne strony i wnika w świat człowieka, jednak im dalej wnika, tym bliżej go poznaje - fascynacja przeplata się ze zdumieniem, wręcz oburzeniem na ludzkie zachowania.


To mądra książka. Dialogi między ptakiem i Emilem - zachwycają. Czytając wiele razy chciałam coś zaznaczyć, podkreślić, a że nie miałam ołówka pod ręką - tego nie zrobiłam. Bo zaginać rogów w takiej książce się nie godzi - jest piękna, także graficznie (nienarzucające się, subtelne kolory i kreska - trudna dla dzieci, bo na pierwszy rzut nie jest  "ładna" i wymaga skupienia - matowy papier, taki jak lubię, twarde okładki). Tak więc mam powód, by do niej wrócić. Pewnie stanie się tak, gdy młodsze dzieci dorosną do tej lektury. Jednak dwa cytaty mocno wbiły mi się w pamięć. Nie napiszę, jakie. Może sami je znajdziecie, albo zapamiętacie inne.


"Pelikan" długo stał na półce nie przeczytany. Cichutko przykucnął, ale kiedy dałam mu głos - zaskrzeczał mocno i donośnie.... To co, usłyszeliśmy nie zawsze było miłe - studium współczesnego człowieka, jakie zaserwował nam bohater, daje do myślenia. Porusza. Pozostaje. Nie daje spokoju. I trudno się z nim nie zgodzić...




Pelikan. Opowieść z miasta,
Leena Krohn,
il. Manuel Blazquez,
tłumaczenie Iwona Kosmowska,

Wydawnictwo Dwie Siostry,
Warszawa 2008.

Komentarze