Kret sam na scenie, Ulf Nilsson, Eva Eriksson


11 lat temu
To była zima. Pierwszy występ. Przyjechał nawet Dziadek, który specjalnie na tę okazję założył garnitur i długi, czarny płaszcz. Przedszkole, duża sala. Szuranie krzeseł, moje walące serce - przecież to Jej pierwszy występ, i radość Dziadka. Czekamy... Ktoś kaszle, ktoś z kimś rozmawia 
półgłosem, napięcie. Wreszcie idą, są! Brawa! Maluchy niepewnie stają na środku przedszkolnej scenie. Ona w dwóch kucykach i sukienusi. Pani już przy pianinie. Wpatruję się tylko w Nią, tylko ją widzę i wiem już, że coś poszło nie tak. 
Spłoszona rozgląda się po obcych twarzach, szuka nas. Drżenie usteczek. Ułamki sekund, w których wszystko się rozegra: albo zepnie się, albo rozsypie. Machamy, wołamy. Jesteśmy! Zobacz nas! W jej oczach zbierają się łzy. Dostrzegła. Chwila wahania i bieg między krzesłami prosto w moje objęcia. Dziadek coś szepcze, ja tulę i głaszczę. Przedstawienie ogląda spod mojego ramienia.

6 lat temu
F. nie ma jeszcze 3 lat. Siadamy na krzesełkach, ja znowu z bijącym sercem i suchością w ustach. Jest! W futrzanej kamizelce i brązowej czapie pasterza. Na próbach - główny aktor! Świetnie zna rolę, na próbach przewodzi!
Wychodzą. Nerwowo rozgląda się po sali, dużo rodziców, my gdzieś w kolejnych rzędach. Próbuje śpiewać, ale coraz bardziej chce zniknąć. Widzę to z daleka. Malutkie ramionka drżą. Mama! Bieg. Kolana. - Chodźmy stąd!

I pierwsza szkolna akademia, pierwszy występ. Duża sala gimnastyczna, tabuny dzieci, rodziców, nauczycieli. Mikrofony. I On mówiący swoją rolę - jako przedstawiciel uczniów - głośno, wyraźnie, powoli. I tylko ten jeden gest, na koniec, już po zejściu ze sceny - schowanie głowy w dłoniach. Bladość i drżenie rąk.

3.5 roku temu
Debiut chłopaków. 
Nie odbył się. Zachorowali. Telefon do przedszkola. - Nie przyjdą, chorzy. I przerażenie cioci: - Przecież to moi główni aktorzy! Mieli pociągnąć całe przedstawienie!
I kolejne, kiedy A. śpiewał tak, że niemal zagłuszał innych, mówił najgłośniej, bez grama tremy, a jak tańczył to całym sobą. I S., który pilnował tylko, żeby nie patrzeć na mnie. Bo ja się wstydzę! A jak już spojrzy to spuszcza głowę i uśmiecha się do kapci :)
***
Dobrze wiemy, co to trema. Ja też. Zgłaszałam się do przedstawień, jednak im bliżej godziny zero - tym gorzej. Tuż przed - agonia, i obietnice składane samej sobie, że już nigdy więcej, w życiu! 
Drżenie rąk, bladość, zimny pot na grzbiecie, brak tchu. I myśli przewalające się przez głowę, niedobrze mi, na co mi to, powietrza, dajcie mi powietrza!, uciec, uciec jak najdalej, i co mi zrobicie?
Nie namawiam dzieci, nie naciskam. Chcą - świetnie! Nie chcą  - też dobrze! Przeważnie jednak chcą. I walczą z tremą. Z sukcesem!


***

Po takim wstępie nikt już nie ma wątpliwości, że "Kret sam na scenie" to książka bardzo mi bliska. Rozumiem te emocje i rozumieją je moje dzieci. Bo choć każde później było królem sceny, to początki bywały różne. 
Bohater codziennie występuje przed młodszym bratem. Maluch uwielbia te wygłupy. Jest zachwycony! Ale co innego rozśmieszać brata, a co innego występować naprawdę, na scenie, przed pełną widownią. Dlatego kiedy pani w szkole organizuje przedstawienie, chłopiec ma obawy, nie chce. Pani to rozumie i przydziela mu malutką rolę. Ma tylko w stroju kreta (kreta, który jest ukryty, którego nie widać, a który jest!) obserwować występ, a potem wejść na scenę, pożegnać publiczność i głęboko się ukłonić. Tyle! Jednak dla chłopca i to wydaje się przerażające. Noc przed występem - koszmar! Jako żywe wróciły wspomnienia z moich mąk, a i chłopaki ze zrozumieniem kiwali głowami! A co się stało, kiedy przedstawienie rozpoczęło się i zbliżał się występ naszego Kreta? Chłopiec denerwował się tak, że musiał iść zrobić siusiu! 
Wybiegł więc z sali... i ukrył się w szatni. Odnalazł go tu młodszy braciszek, ten którego rozśmieszał swoimi występami i piosenkami. Jego wiara w starszego brata sprawiła, że ten podjął wyzwanie, odważył się i ....

Lubię tę książkę. Za ilustracje (wystarczy powiedzieć Eva Eriksson). Za treść (Ulf Nilsson). Za zrozumienie. Za ciepło, które poczułam, czytając o wspaniałości posiadania rodzeństwa - to jest kwestia, na którą jestem wyczulona ;) I za płócienny grzbiet!
To bardzo mądra i ładnie wydana książka, obowiązkowa na półce każdego dziecka, i rodzica.
Wpis w ramach projektu: Przygoda z książką (tu: jakie blogi biorą udział w projekcie)



Kret sam na scenie,
Ulf Nilsson,
 Eva Eriksson,

Wydawnictwo EneDueRabe,
2013.

Komentarze

  1. Mamy, czytamy codziennie bo niebawem jasełka :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przed nami też dwa występy, i w przedszkolu i szkole!

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie, wzruszyłam się :)
    Dobrze się zapowiada książka, no i ten płócienny grzbiet... :)
    Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz